lekcja religii. zawsze wychodzę z niej ze łzami w oczach, które pojawiły się przez napady śmiechu. czekamy przed salą na księdza, który jak zwykle wpada do szkoły z kawałkiem obiadu na widelcu, w czarnej za dużej sutannie i z wielkim uśmiechem na twarzy. połowa klasy krzyczy w jego stronę - szczęść boże panie majorze! - a on za każdym razem złości się na nas mówiąc że nie jest żadnym majorem i że wpiszę nam uwagi za cięte teksty na jego temat.
|