Stała nad brzegeim jeziora. Wpatrywała się w taflę wody. Cały czas myślała o nim, o jego brązowych oczach, o kasztanowych włosach i malinowym smaku jego ust. Nie mogła uwierzyć, że to już koniec, że już nie wróci, że wyjechał na zawsze. Przymknęła delikatnie swoje zapłakane powieki by ujrzeć jeszcze raz jego idealne rysy twarzy. Stała tak nie licząc czasu. Wtedy poczuła czyjś oddech na swojej szyji, poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciła się powoli i otworzyła oczy. To co ujrzała, było dla niej wstrząsem, szokiem. Ineczej tego nie można nazwać. Przed nią stał on. Przytuliła ją szepcąc jej do ucha jak bardzi ją kocha i przeprasza za te długie samotne noce. Wtedy przyrzekł jej, że już nigdy jej nie zostawi...
|