zawsze marzyłam o spędzeniu wakacji w jakimś ciepłym kraju. już nie mogłam doczekać się wyjścia na plażę. kiedy wreszcie zmęczona po podróży zasnęłam, noc minęła w oka mgnieniu. obudziłam się wypoczęta i pełna energii. nic nie leżało mi na duszy, byłam wolna i szczęśliwa. złapałam torbę i w stroju, na którym miałam zwiewną sukienkę, poszłam na plażę. opalałam się chyba z godzinę, może dłużej, potem pierwszy raz weszłam do oceanu. było setki razy lepiej niż moich marzeniach. żyć nie umierać. kiedy suszyłam się na gorącym piasku, dostrzegłam przechodzącą obok grupkę chłopaków. chyba tutejsi. nie wiedziałam w ogóle, jakim językiem się tu posługiwano. uśmiechnęłam się do nich, a raczej do jednego z nich, wysokiego bruneta o oliwkowej cerze. istne ciacho z okładki. kiedy odeszli, przymknęłam oczy i oddałam się marzeniom o nieznanym cudzoziemcu. kiedy słońce dawało mi się już we znaki, postanowiłam popływać. uchyliłam powieki i zobaczyłam Go. stał nade mną i uśmiechał się czarująco. cz1
|