zjebana życiem siedziała na parkowej ławce z fajką w ręku. nie czekała na nic, zależało jej tylko na tym, żeby jej nikt nie znalazł, bo nie chciała tracić sił na kłótnie. nagle dym zgasł, nie było widać żaru - przyszedł i zgasił papierosa, a po chwili powiedział: po co Ty to robisz? nie myślała długo nad odpowiedzią, wstała, po czym się rozpłakała, i cicho powiedziała przez łzy: a jak mam inaczej załatać tę pustkę po Tobie? przecież wiedziałeś, że nie dam sobie rady bez Ciebie, że jesteś mi potrzebny jak tlen.. Otarł jej łzę i rzekł: nigdy o tym nie wspominałaś. trzeba było powiedzieć, że coś tam do mnie czujesz.. - Coś tam, do Ciebie czuję?! haahah. kocham Cię, idioto! odszedł - być może nie dawał sobie rady z tą myślą, lub też nie odwzajemniał uczucia - ale ona już nigdy się o tym nie dowiedziała - 2 dni później znalazła ogłoszenie, że wysoki szatyn miał wypadek, podczas gdy wybiegał z parku.. / unwirklich
|