Jak zwykle co wieczór siedziała w domu u swojego przyjaciela ze znajomymi. Śmiała się, wygłupiała, robiła to co wszyscy. Ale w w środku Jej serducha panował smutek.
Siedziała po turecku na fotelu, paliła ulubionego lm i kątem oka spoglądała na swoje bóstwo. Uśmiechała się, gdy tylko na nią spojrzał. Lubiła sposób w jaki mówił.
Znała na pamięć Jego oczy i rozpoznawała wszędzie Jego chód. Robiło się już późno. Wstała, pożegnała się z przyjaciółmi i wyszła na zewnątrz.
Wsiadała na rower, kiedy otworzyły się drzwi. 'Patysia...' usłyszała. Jej serce zaczęło szybciej bić. Wiedziała, że to On. Bez zastanowienia obróciła głowę w Jego stronę.
'No, co jest?' -powiedziała. 'W sumie to nic, idę do domu i pomyślałem, że wrócimy razem'. 'Dobrze'-westchnęła z uśmiechem. Przez całą drogę nie zamykały im się buzie.
Śmiali się, wygłupiali...po prostu było tak jak dawniej. Jak wtedy, kiedy byli dla siebie całym światem. Kiedy dotarli pod Jej dom wszystko ucichło.
Przytuliła Go.
|