Każdemu z nas w naszej codziennosci do upadku niedaleka droga... Coś co było budowane przez lata w każdej chwili o nieznanej godzinie czy dniu nagle traci sens rujnuje naszą równowage psychiczną,cos co bylo barwne czerpalismy z tego sile było naszym natchnieniem pauerem do racjonalnego spokojnego zycia nagle przeistacza się w ogrom broblemów haosu i niepokoju... Jak z tego wybrnąc...?Jak się podnieśc...? W dużej mierze zalezy czy mamy w kims oparcie czy możemy od tej/tych osób bez proszenia oczekiwac z ich strony że podadzą nam tzw.pomocna dloń...mam nadzieje że wielu z was tak ma...Ale gdy jestesmy pozostawieni sami sobie...?wtedy musimy zaufac tylko i wyłącznie własnej osobie... owszem jest trudniej to dłuższa droga do odbudowania tego co zostało przez nas stworzone.. a co najwazniejsze skupic sie i niekiedy zwalczyc przyczyne naszej upadlosci by tego nie powtórzyć
|