Gdy ciecz ci spływa po policzku.
I nazwać rozum nie jest wstanie.
Gdy wszystko traci wokół smak.
I tak nie bawi już czekanie.
Gdy noc nabiera głębi czerni.
I cisza zewsząd Cię okala.
Gdy wszyscy wokół tak pazerni.
I kiedy wszystko się wypala.
Masz to poczucie beznadziei.
Cholernej pustki, gdzieś tam, w środku.
Wszystko z widokiem beznadziei.
Cholernie mierzwi cię gdzieś w środku.
Wiesz jednak że tak będzie.
Zostanie, czeka, trwać tak musi.
Wiesz, że już nikt tego nie przerwie.
Nie przyjdzie, żeby się udusić.
Zamknij więc oczy.
|