00:00, wszedł pijany do domu. Zerwałam się z łóżka i nie zwracając na kolejne uwagi mamy typu "-zostaw go pogadamy jak wytrzeźwieje", zaczęłam drzeć się po nim co o nim myśle. W chwili kiedy mnie wyśmiał skoczyłam po dużą czarną torbę. Spakowałam wszystkie jego rzeczy. -Chyba sobie żartujesz-powiedział do mnie nawalonym głosem. -Nie, nie żartuje!-krzyknęłam i dosłownie wyrzuciłam go z domu, tak jak jego torbę. Od tamtego czasu wogóle go nie widuje, pozatym, że czasem w parku leżącego na ławce, niby śpiącego. Wtedy idę tą drogą nie zwarzając na niego dumna z siebie. Teraz z ulgą i uśmiechem mogę powiedzieć "-W domu wszystko dobrze"./nw
|