Zrozpaczona klapnęłam na chodnik, tuż obok zardzewiałych drzwi śmietnikowych i rozryczałam się jak małe dziecko. Ryczałam, ryczałam i ryczałam. Tak długo, aż zupełnie zabrakło mi tchu. I łez. A przede wszystkim tańczyły kolorowe plamy i podskakiwały czarne kwadraty. A najstraszniejsze było to, że poza plątaniną rozpaczy, pogrążonych marzeń i utopionych nadziei nie było już NIC. Absolutnie nic ..
|