Dzisiaj zaczęłam liczyć ile stopni jeszcze mi brakuje do samego dna. Zaczynam to powoli ogarniać. Już krok po kroku przekonuję się, że to wszystko za mało żeby poczuć się lekką. Mojej choroby nie da się wyrzygać. Nie da się tego spuścić w kiblu i próbować zasnąć. Nie da się przecież nawet spać. To wszystko na nic. Bezsensowne działania kończące się tylko bólem głowy. Gubi mnie już to, że nie mogę zaplanować żadnych myśli, bo sama nie wiem czy jutro rano poczuję się zdrowsza. Jesteś tylko na zewnątrz, a w środku czuję się zupełnie sama.
|