Part II Trawa niczym materac zaczęła mnie do siebie ciągnąc, otulać niczym ciepły kocyk w zimę. Chciała żebym tam już został, wrósł się i był jej częścią. Zamknąłem oczy… na skórze czułem tylko delikatny powiem wiatru, to absolutne minimum wystarczyło mi do szczęścia, cieszyłem się ze tam jestem, ze sobie leżę na zielonej trawce. Nie czułem zupełnie nic, wszystko na chwile odeszło, po prostu zapomniałem myśleć na jedną małą chwilkę. Jedyne co odczuwałem to ów wiatr który beztrosko pełzał po moich koniczynach, wspaniały zapach rosy porannej i słońce które biło mnie w twarz ciepłem. Tak zdecydowanie muszę to powtórzyć… Jeden z najlepszych poranków w moim całym życiu ;)
|