Istna komedia. Wczoraj siedziałam na komputerze prawie do 00:00 co zdarza mi sie rzadko, obserwowałam jego żółte słoneczko na gadu-gadu. Rano nastawiłam budzik na 7:00 i wio byle by sprawdzić pocztę, odświeżanie co dziesięć minut i znów wgapianie się w jego kontakt który nadal był uparcie żółty. Gdy już porzuciłam nadzieję wróciłam do łóżka z zamiarem rozpłakania się. O dziwo to nie nastało. Jedynie oddychałam ciężej, i byłam jakby wyłączona. Nic nie czułam, pustka. Czekałam na wiadomość w której miał ustalić szczegóły spotkania. Gdzie i o której godzinie. Czekałam na tą wiadomość trzy dni. Dwa razy się upomniałam. A on nic. Zostałam przekonana o tym, że powinnam było o nim zapomnieć dawno temu. / mayii
|