znowu krzyki.nie potrafią nic więcej.tylko słychać przezwiska,i wciąż powtarzające się te same argumenty.mały zasób słownictwa,głupota i alkohol.po raz kolejny ten dzień,gdzie flaszki rozbijają się na miliony małych kawałków szkieł.chodzę boso.po klatce,po szkłach,po wódce.te najmniej widoczne wbijają mi się w stopę.stare rany,jeszcze niezagojone powstają na nowo.
|