kogoś kogo kochałam. całym swoim sercem,a bynajmniej dużą jego częścią.a teraz ten ktoś należał do niej.odszedł dobrowolnie, bez żadnego słowa pożegnania.nie pozostało mi więc nic innego jak poddać się bez walki,nie było sensu wszczynania rzezi.dlatego zerknąwszy ostatni raz na roześmianą twarz mojej przyjaciółki,pokiwałam smutno głową,opuściłam ją ponownie,a po moim rumianym policzku potoczyła się łza.trudno było pogodzić się ze świadomością,że już nigdy miałam jej nie odzyskać...
|