Mam cudowną wyobraźnię, potrafię wyobrazić sobie, że właśnie Go dotykam, przytulam, że On jest mój, a ja Jego. Pieprzone wytwory chorej wyobraźni. Uwielbiałam być Jego Maleńką, i gdy On był moim Miśkiem. Teraz dobrze wiem jak to jest, gdy ma się po ukochanej osobie tylko kilka wspomnień i rzeczy z nią powiązanych. Dobrze znam te noce, kiedy nie masz już na nic siły. Kiedy masz ochotę krzyczeć, płaczesz i mówisz, że się poddajesz. To jest straszne, wiem, że tych nocy nigdy nie odzyskam. I dlatego wierzę, że któregoś dnia będzie już 'normalnie', że przestanę Go pragnąć rozumiejąc, że i tak nigdy więcej nie będzie mój. Może nawet nauczę się cieszyć Jego szczęściem, nie będzie mnie to tak bolało, bo na szczęście nie będzie mi dane na to patrzeć. A może wciąż będę sobie powtarzała, że Go nienawidzę. Chociaż dobrze wiem, że to nie prawda. Wiem, że jeśli kogoś kocha się dziś, to nie nienawidzi się go jutro. Szkoda, że nie wszyscy o tym pamiętają... I część laadyy
|