Droga…
Niekończąca się wstęga adrenaliny…
Bitumicznie sztuczna skóra Matki Ziemi…
ta lepsza…
Obejmująca opony czułymi ramionami tarcia niczym najwspanialsza kochanka…
Wierna… w zdrowiu i chorobie…
Wierna w życiu i wierna w chwili śmierci…
Zawsze przy mnie…
Górski wij wzbudzający zachwyt w oczach…
Prosta strzała dająca kierowcom szanse na zbyt późną naukę łaciny…
Droga… moja…
|