minął miesiąc chwili jej śmierci, a on dzień w dzień siedział na ich wspólnym łóżku i zachodził się łzami, oglądał wspólne zdjęcia i nie mógł sobie wybaczyć, że nic z tym nie zrobił. patrzył w lustro i krzyczał w niebo głosy: dlaczego ?! kurwa mać , dlaczego ?! dlaczego akurat ona ?! schował twarz w dłoniach, zupełnie tak jakby wstydził się płakać przed samym sobą... jakby bał się, że popadnie w depresję, że się z tego nie wygrzebie. poczuł wibracje w prawej kieszeni, zrezygnowany wyciągnął telefon, odblokował klawiaturę i odczytał sms'a " Nie płacz głupku, przecież jestem obok " - spojrzał na jej telefon leżący od trzydziestu dni w tym samym miejscu, na jej poduszce, w którym właśnie pojawiał się raport dostarczenia. miał już pewność, że miłość jego życia nadal żyje, ale w nim.
|