Cz.3 -Nie tym tonem panienko!Jak śmiesz się do mnie tak odzywać?!Totalny brak szacunku z twojej strony względem mojej osoby!Zaraz pójdziesz do dyrektora!-krzyczała belferka ostrym jak nóż głosem,robiąc się przy tym cała czerwona.Kiedy przestała,zaczęła sapać jak lokomotywa.Wyśmiałam jej groźby po czym ostro wypaliłam:
-Na mnie te groźby nie działają.Wsadź je sobie pani tam gdzie światło nie dochodzi.Chce mnie pani do dyrektora?A niech mnie sobie pani wysyła!Jak wylecę z tej budy mnie będzie lżej jak i pani a teraz do widzenia!-podeszłam do drzwi,szarpnęłam je,po czym wychodząc mocno trzasnęłam tak że aż mnie samą przeszły ciarki po plecach.Miałam już dość tego wszystkiego.Chciało mi się płakać,śmiać i krzyczeć.Nie wiedziałam co mam robić.Byłam zmieszana.Szybko pobiegłam w kierunku drzwi wyjsciowych.Kiedy woźne męczyły się,zbiegając ociężale za mną po schodach, ja z gracją przeskoczyłam wszystkie 10 schodków,a następnie pognałam w kierunku parku.
|