obudziłam się. za oknami powoli świtało, a ja znów byłam sama. nagle do moich uszu doszło skrzypienie łóżka, a po chwili męska ręka ciasno objęła mnie w pasie. nie mogąc uwierzyć, powolutku się odwróciłam; ujrzałam czarne kosmyki opadające na jego czoło, powieki zasłaniające jego dwa skarby i usta, które powoli wypuszczały powietrze z irytującym świstem. on właśnie nauczył mnie tej słodkiej irytacji, dzielenia się oddechem.. wtuliłam się w jego szyję, wiedząc, że niebo może się zawalić - ja tam mam swoje przy sobie.
|