Była w szoku. Klikając na okno rozmowy dłoń trzęsła się niczym zboże na letnim wietrze, źrenice miała rozszerzone jak nowonarodzone dziecko bojące się nowego otoczenia, a łzy? Łzy miała słone. Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że były równie słone, co i przesiąknięte żalem. To uczucie mimo wolnie wydostało się z głębi serca, powoli docierając do oczu, przy czym niszczyło ją, tak delikatną, od środka. Nie zasługiwała na to, jestem pewna, ale jak mogłam jej to przetłumaczyć, skoro ten drań napisał, że nie zasługiwała także na niego? Zapłakana wyszeptała do mnie tylko: "a ja go nadal kocham". Pech chciał, że on wystukał na tej okropnej klawiaturze w tej samej, dłużącej się chwili, że tak na prawdę nigdy nic do niej nie czuł. Wydaje mi się, że wtedy mocno przekroczył granicę jej wytrzymałości. Ale co się oszukiwać, przecież tacy są mężczyźni.
|