cd 1 Siedziala po ciemku , palac , wpatrzona w ogrod . Oswietlone ksiezycem i naroznymi lampkami , swiecily w trawie mlecze . Kiedys zmieniaja sie w dmuchawce - myslala , zdumiona nagle cudem , jaki mial sie wydarzyc . A potem z kazdej drobinki dmuchawca wyrosnie nowy mlecz . I tak w kolko do konca swiata . Mlecze ogromialy w jej oczach , byly teraz zlotymi kolami blasku. Wchodzila w ten blask , zanurzajac sie w nim jak w goracym oceanie , gdy nagle zaczela marznac , poczula lek . Z trudem sie wydostala na brzeg . Od razu zniknelo , porosle lasem dmuchawco . Byly wielkie jak stuletnie deby . Po przez ich puchate korony z trudem przedzialo sie czarne niebo. I wtedy zerwal sie wiatr. Kazde nasiono bylo niebezpieczna strzala . Uciekala przed nimi , ale nie miala szans . Jedna z nich ugodzila ja w glowe . Obudzil ja bol . Podniosla glowe z parapetu . W palcach sciskala niewypalonego skreta . Za oknem swiecilo slonce . Polozyla sie do lozka i zapadla w ciezki sen , bez snow .
|