Spotkali się na ulicy. Choć samochody i krzyki ludzi zagłuszały ich myśli, to między nimi grzmiała cisza. Przejmująca i chłodna. Gdzieś między ich spojrzeniami czaiły się pytania o to, co dalej. Przytulić? Ująć w dłonie twarz? A może minąć się? Jak nieznani sobie ludzie. Dziewczyna zacisnęła mocno szczękę. Oplotła zaszklonym spojrzeniem jego smutne oczy, przygryzione wargi i ściśnięte dłonie w pięści, później znów wróciła do jego oczu. Jego przygarbione ramiona nagle się wyprostowały, zrobił krok w przód i zatrzymał się, później powtórzył krok, aż w końcu jego bliskość nie pozwalała jej oddychać. Stali tak przez moment, potrącani przez ludzi na ulicy, aż w końcu wszystko zaczęło przybierać zupełnie inny bieg. Deszcz moczył jej ciało, a walczące z chmurami słońce rozświetlało jego twarz. Przytulił ją, ujął kruchą buzię w dłonie, a na koniec odszedł. Jakby nic, nigdy między nimi nie istniało. Wśród kropel deszczu słyszała jeszcze ostatni szept. Coś na kształt 'kocham'. /just_love.
|