Po treningu cała w nerwach - ktoś na mnie krzyknął a ja już łzy w oczach. Cztery kroki od hali, gdy szłam z dwoma kumpelami, padło z moich ust pytanie "gdzie moja komórka'? Przeszukałam cały plecaka, łzy lały mi się ciurkiem po twarzy. Dziewczyny też przegrzebywały torby. Telefonu brak. Biegałyśmy po hali, pytając się ludzi czy nie widzieli. Jedna zadzwoniła - pech - miałam wyciszony, nawet wibracji nie było. W końcu już zrezygnowana usiadłam na chodniku, w pełnym słońcu, siedziałam i płakałam. Błam zupełnie bezradna. Tylko dziewczyny latały za mną i ogarniały to co ja narobiłam- wypakowany plecak, rozrzucone kurtki. Po kilku minutach znów powrót na halę, i myśl, że no przecież, musi tu być. JA nadal ryczałam, chciałam wyciągnąć ze spodni kolejną chusteczkę. Palcami trafiłam na coś twardego "pomyślałam "no nie..." -dziewczyny zabijecie mnie, prawda? ' z kieszeni wyciągnęłam komórkę. Takie rzeczy to tylko ja... / mayii
|