leżała na łóżku nie przejmując się niczym . zamknięte oczy i powolna piosenka w tle pomagała jej się odprężyć . oddychała coraz wolniej . robiła się bardziej senna . otworzyła powieki , po chwili ociężałe zamknęła . zrobiła tak kilka razy , aż Morfeusz nie wziął ją w swe skrzydła . znów biegała za czarnymi motylami między złocistymi źdźbłami pszenicy , aż natrafiła na świeżą górkę ziemi w kształcie grobu . z krzykiem podniosła się otwierając oczy . przyśpieszony oddech , pot spływający po czole przemieszany na policzkach ze łzami . ręce zacisnęła na pościeli , rozejrzała się po czarnym pokoju dziękując Bogu , że tej nocy trwało to tak krótko . jego śmierć , nawet w snach była dla niej niekończącym się koszmarem
|