Już wiem po co to wszystko...by podziękować, podziękować za opamiętanie, za wskrzeszenie mojego martwego serca, które od czasu zaznajomienia pewnego 'człowieka' postrzegałam jako zimny, przysypany kurzem kamień, niezdolny do odczuwania ani ekstremalnej radości, ani ekstremalnego cierpienia, przyjmujący wszystko z zimna obojętnością, potrafiący wykrzesać z siebie jedynie nędzną namiastkę intensywności dawnych uczuć, nieczuły na piękno muzyki, literatury, filmu, niewrażliwy na cudze cierpienie...//dziękuje wam kochani!
|