Patrzyła niewidzącym wzrokiem przez okno. Było już ciemno. Oparła się czołem o ścianę. Zacisnęła pięści -Nie będę płakać... Nie będę płakać... -powtarzała sobie w kółko. Poczuła, że jej paznokcie przebiły skórę. Przykucnęła. Zaczęła spazmatycznie płakać. Skuliła się. - Dam radę. Muszę dać radę... - Bolało. Nie, nie chodzi o dłonie po których spływały cienkie stróżki krwi. Chodzi o jej wnętrze. Rozdzierało ją coś od środka. Zimno. I jednocześnie gorąco. Nic nie było "Ok". Ale jutro i tak, tak powie. Ze sztucznym uśmiechem i udawaną obojętnością. Że niby ON wcale ją nie obchodzi...
|