nie ma to jak kłócić się o ostatnie opakowanie lodów z jakąś babcią w berecie na głowie. całe szczęście facet, który akurat koło nas przechodził wyrwał nam to i powiedział wręczając mi dumnie opakowanie - widzisz. krzyż wzięli to nie ma o co walczyć, rozumiesz. wybacz pani. trzymając lody w rękach i śmiejąc się głupkowato rzuciłam krótkie dziękuje i pobiegłam szukać taty, który zapewne siedział z nosem w dziale damskiej bielizny lub na stoisku z alkoholem.
|