Objadałam się nutellą, tempo wpatrując w ekran komedii "Goście, goście". Zawsze śmiałam się przy niej do rozpuku. Teraz tylko oglądałam, myśląc o tym, że przez Niego mam zrypaną psychę. I doła, na którego nie jest w stanie nic poradzić nawet moja the best friend, która jest dla mnie, jak siostra. Pomyślałam o moim cholernym ego, które jest naddarte przez Niego i o tym co o mnie naopowiadał. A wydawał się tym jedynym. Wyłączyłam telewizor i otworzyłam szufladę, mojego biurka. Wyjęłam scyzoryk, który dostałam przed moim wyjazdem na obóz do lasu. Otworzyłam ten mały nożyk, usiadłam, odkładając nutellę. I równomiernie oddychając zaczęłam robić to na co nigdy bym się nie zdecydowała, o czym nawet bym nie pomyślała bez tak dołującej mnie depresji, zawsze mi brakowało odwagi, a przede wszystkim istotnego powodu. Zdjęłam bluzę i ze stoickim spokojem zaczęłam się równomiernie ciąć wzdłuż błękitnych linii, które były żyłami...
|