-Co u ciebie?- zapytała - Dobrze.- nie miałam już siły wyjaśniać, jak jest naprawdę, nie miałam siły mówić o nim. Na wszystko odpowiadałam "obojętne", patrzyłam niewidzącym wzrokiem, ciągle próbując powstrzymać łzy. Weszłam wreszcie do pustego domu, zamknęłam drzwi, usiadłam na podłodze i zamiast rozpłakać się, popadłam w histeryczny śmiech, wręcz wariacki... Tak. Wariacki. Bo ja chyba naprawdę już zwariowałam...
|