Spójrz na świat,
tysiące zalet i wad,
jak niedopałek pod butem ginie każda chwila,
kiedy los deptał po piętach, tak byłem jak brat
dziś rodzinę tą przeklinasz.
Wspomnienia jak oblazłe z farby drzwi,
a tamte dni jak światło starej żarówki,
rdzawe zacieki i obdrapany tynk,
to przyjaźń? Może lepiej o tym nie mówmy.
Te słowa chrzęszczą jak szkło pod podeszwą,
trzeszczą? Chuj z tym, jebać to zresztą.
Mam swój zamknięty świat,
z własnym olimpem,
ty zakłamaną twarz w stylu
z deszczu pod rynnę.
Płaczesz, narzekasz ale nie chodzisz głodny,
zawsze wiesz z której strony posmarować chleb czymś dobrym.
Ja chociaż spłukany, to przyłóż do rany.
Z ziomkiem przyjaźń?
Widziałem oka kątem za horyzontem.
|