Siedziałam przytulona do ciebie, twoja dłoń spoczywała na mojej talii. Siedzieliśmy blisko, oglądając mecz. Rozmowa się nie kleiła. Byłam nie w humorze i jakoś nie chciało mi się rozmawiać z nikim. Wyskoczyłeś z pytaniem "Kochasz mnie?". Nie ruszyłam się. Nawet na ciebie nie spojrzałam, dalej obserwowałam piłkę. Zero reakcji. Powtórzyłeś pytanie. Wiedziałam, że oczekujesz odpowiedzi. Leniwie, od niechcenia spojrzałam na ciebie i wszystko stało się jasne. Nie kocham cię. Nigdy cię nie kochałam. Ja chciałam cię pokochać. Całe "uczucie", które tak naprawdę sobie wmówiłam pękło i rozsypało się. Wzruszyłam ramionami i wymijająco stwierdziłam, że nie wiem. Zdenerwowałeś się. "Jak można tego nie wiedzieć?" - warczałeś. "Czasem lepiej nic nie mówić, niż powiedzieć o słowo za dużo." - odpowiedziałam beznamiętnie. Potem dzwoniłeś do mnie i przepraszałeś, tłumacząc sobie, że może jeszcze za wcześnie na takie pytanie. Nie wierzyłam, jak naiwny może być zakochany człowiek. /co.mnie.to
|