|
Szła do kościoła z koleżankami poświęcić wielkanocny koszyczek. Była samotna, ale naprawdę szczęśliwa. Od tego beznadziejnego okresu minęło sporo czasu. Sporo łez no i bólu. Jej serce było całe poszarpane jakby jakiś sęp chciał je już do reszty wydziobać. On nawet tego nie zauważył. Jednak udało jej się jakoś pozbierać i iść dalej. Tłum ludzi wychodził z kościoła. No tak, jak trwoga to do Boga. Zobaczyła też i jego. Patrzał się na nią tymi słodkimi czekoladowymi oczami. Miał tą bluzę, której zapach czuć było na kilometr. Czuła go doskonale. Nie wiedzieć czemu wiedziała jak on się teraz czuje. A czuł się tak jak wtedy ona. Czuła jego bicie serca nie dotykając go. Czuła go całego. Serce magicznie nie potrzebowało już szwów, a ona poczuła szczęście. Nagle przyszła do niego jakaś blond dziunia przepraszając go za wszystko całując w policzek. Jej serce na nowo złamało się na pół a oczy zalały się łzami.
|
Dodaj komentarz
