Wiesz, co noc powracam na plażę. Powracam, bo byłam tam już. Przeniosłam się tam pewnej nocy pełnej łez i teraz wracam. Co noc. Słyszę szum fal, opowieści mew o lataniu i wolności. Leżę na piasku w sukience w kwiaty, czuję muszelki pod mym ciałem i Twoją dłoń w mojej dłoni. Wspólnie szukamy na niebie spadających gwiazd.
Tak jest co noc. Słowa straciły już swych adresatów. Odeszły te uszy co słuchały, odeszły oczy co płakały moimi łzami, moimi smutkami.
Najgorsze jest, że po każdej nocy wstaje nowy dzień i muszę wrócić z plaży . Kolejny raz muszę spojrzeć sobie w oczy, nie potrafiąc przestać robić rachunku sumienia. Nie potarfiąc przestać myśleć o przeszłości. Żyję przeszłością, grudniem wspólnym, naszym. Dlatego nie istnieję teraz, w tym dniu, w tej minucie. Przestałam istnieć w lutym. Idąc ulicą obróciłam sie na pięcie i pobiegłam w drugą stronę. Nikt nie wołał bym wrociła, przecież.
|