Szpilki mamy już nie są za duże, a krawat taty nie plącze się pod nogami. Przeglądamy się w lustrze zakrzywiającym upływ czasu i w miejscu, gdzie kiedyś tak bardzo pragnęliśmy zobaczyć dorosłą, odpowiedzialną osobę, teraz usilnie dopatrujemy się dawnego dziecka. Ok, może nie my. Bo co ja mogę wiedzieć o tłumie. Może to tylko ja nagle zaczęłam słuchać piosenek z lat 90-tych bo tak bardzo przypominają mi chwile spędzone z samochodowym radiem, podczas powrotów z wycieczek rodzinnych. Szukam na półkach sklepowych tych kolorowych czekoladowych kuleczek, które zawsze przynosił mi Mikołaj. Wyciągam z garażu zakurzone sanki i zjeżdżam z górki wypierając z głowy wszystkie dorosłe przestrogi: "Uważaj, bo spadniesz, wjedziesz w drzewo, odmrozisz sobie place…".
|