zaciągnęła się dymem i zgasiła papierosa, wzięła do ręki żyletkę, która błyszczała się tylko w świetle słońca, podwinęła rękawy i przyłożyła ją do ręki, na początku tylko przyłożyła, potem docisła mocniej, i mocniej, przesunęła ją w prawą stronę i zobaczyła krew wypływającą z nowo zrobionej rany, uspokoiła się, bardzo ją szczypało, a wręcz niemiłosiernie piekło, miała ochotę krzyczeć, ale tylko zaciskała zęby, lubiła ten ból, była już przyzwyczajona, w końcu to już nie pierwszy raz się cięła. Ten ból ją uspokajał, pozwalał na chwilę zapomnieć, pozwalał przenieść ból z serca na nadgarstki, które coraz mocniej krwawiły, a ona... ona tylko się uśmiechała, jej czekoladowe oczy błyszczały dziwnie w świetle promieni słńca wpadających do szarego pokoju, cieszyła się, lubiła ten ból, to ją uspokajało, pozwalało zapomnieć o problemach, o tym trudnym i niezrozumiałym świecie, o nim...o tym który tak bardzo ją zranił...to pozwalało zapomnieć, niestety tylko na któtką chwilę...
|