Błędna cisza, pusty pokój...Ona, siedząca na parapecie otoczona ciszą nocy.
Sama..Po jej policzkach spływaja kryształowe mieniace sie w blasku księżyca łzy.
Znów to zrobiła, zaufała po raz kolejny wiedząc, że będzie cierpieć...
Ale chciała znów czuć jak brakuje jej powietrza, jak trzęsie sie cała gdy w jej głowie odtwarzają sie sceny z przeszłosci. I wtedy cały ten nocny spektakl przeyrywa cichy ogłos kroków na schodach znów dopada ja ten stan, ta pewność. Tego nie da sie opanować to jest silniejsze od niej. W mroku podchodzi do drzwi, trzęsąc sie cała. Na korytarzu bije malusieńki blask światła z klatki. Podchodzi do drzwi..gdyby mogła otworzyłaby, w jej sercu rozlega sie okropny krzyk którego nie moze z siebie wydusić, po chwili te szare drzwi zamykaja sie.I zapada znów ta "głośna" cisza..usiadła na zimnej podłodze.Czuła jego obecnosć w sercu, czuła jak brakujej jej tego co było, jego słów i tych błękitnych oczu które tyle zmieniły. Otarła łzy, chciała zabić wszystkie wspomnienia..
|