Bit rozsadzał jej uszy, słuchawki ledwo wytrzymywały płynące decybele. Otworzyły się drzwi od klubu. Dziunia, udająca kiedyś jej przyjaciółkę i On. Suka pożerała go wzrokiem, trzymając go za rękę. Szła dalej. Minęła ich. Dopiero teraz ją dostrzegł, coś krzyknął, jednak nawijający w uszach Magik zagłuszył jego kłamstwa Chwilami Ulotnymi. Złapał ją za rękę, wyrwała się. Nie bez powodu w sypialni wisiały medale za biegi - nie był w stanie jej dogonić. Moment i już była w bloku. Nie czekała na windę, ruszyła po schodach. Kolejne piętra, zmierzała na siódme - siódemka, to w końcu jej szczęśliwa liczba. Otworzyła okno i wzięła głęboki wdech. Wychyliła się, dostrzegła go na chodniku. On widział ją. "Zniszczyłeś mnie." - krzyknęła i runęła w dół. Siódme, szczęśliwe piętro, miało pozwolić jej odejść. /co.mnie.to
|