godzina 10.43. wpada do mojego pokoju brat z grzankami na talerzu i kubkiem ciepłego kakao. zabiera mi kołdrę i krzyczy do ucha żebym wstawała bo jedziemy z mamą do miasta. - Ty chyba na ryj upadłeś. ja śpię, idź. - warknęłam próbując otulić się swoimi rękoma. ten odsłonił żaluzje i otworzył okno. do pokoju wpadł cholernie zimny wiatr. wkurzona otworzyłam oczy i wzięłam do ręki grzankę. cisnęłam nią w brata, ale się odsunął i nie trafiłam. ześlizgiwała się po mojej fioletowej ścianie zostawiając za sobą gramy tłuszczu. - kurwa! - wyjąkałam, a on wybuchł śmiechem. - no to gratuluję. no już. wrzuć coś do buzi, załóż coś i jedziemy. - rzucił wychodząc, a ja wyklinając pod nosem złapałam kubek kakaa. ta, poranek wymarzony. /happylove
|