Usiadłam po turecku na łóżku z miną obrażonego dziecka. Bo byłam, ale tylko troszeczkę, bo z moich ust nie znikał uśmiech. Po krótkich chwili podjechał na krześle do miejsca, w którym ja siedziałam. Nic nie robił tylko przyglądał mi się z tym swoim łobuzerskim uśmiechem. Czułam, że moje policzki zaczynają płonąć ,tak jak zawsze, gdy wpatrywał się we mnie. Odwracałam twarz, gdy Jego twarz zbliżyła się do mojej. Jeździł ustami i nosem po mojej twarzy tak ,że czułam dreszcze na całym ciele. Uwielbiałam te uczucie. Czułam Jego delikatne pocałunki na całej mojej twarzy, aż w końcu zbliżył usta do moich, nie całował lecz delikatnie muskał je swoimi. Wiedział, że tym mnie prowokuje, że to lubię i wiedział także, że to ja skradnę pocałunek. Nie mylił się, lecz gdy próbowałam to delikatnie się odsunął. Efektem tego był grymas na mojej buzi i powrót obrażonego dziecka. Wybuchnął śmiechem biorąc mnie w ramiona i całując długo i namiętnie. ;-*
|