Jest tak szaro, że zaraz mi to wszystko spadnie na głowę. to miasto. domy, kartony, papiery i brud. toczą się po ulicach. ludzie znikają. to jakiś podstęp, spisek skierowany przeciwko nam, nieprzystosowanym. do czegokolwiek. litery w ustach są ciężkie i niepoukładane. stoimy na przystanku, dziękuję, że jesteś tu ze mną, chociaż wiem, że wcale nie chcesz. układać się w pary. wić gniazda. i wymieniać się śliną. a masz takie fajne usta, może, nie tak czerwone jak usta modelek wiszących na plakatach, tych których czerwień jest jak świeża krew, dopiero co zarżniętego jagnięcia. jeszcze ciepła. czysta i niewinna. ale jednak martwa. wiesz, lubię marnować z tobą czas. wypełniać sekundy powietrzem i chciałabym się bawić twoim oddechem. ale skoro nie mogę to niech ten autobus jeszcze nie przyjeżdża. przez chwilę.
|