Widziałam jej łzy...Stała jak zaczarowana nie poruszała się ,nie mrygała powiekami.Wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy... Cierpiała tak bardzo ,że miała siły mówić ...Była blada...Do okoła był tłum ludzi.Po jej policzku spływały słone łzy. Stała zaciskając pięści,wpatrując się w znikającą pod piaskiem trunmę . Ból rozdzierał jej serce,a krzyk gardło . A łzy płyneły ,płyneły ... A ból był coraz silniejszy.Zamknęła oczy ,upadła na kolana zaczeła krzyczeć w niebogłosy ...Nie dała rady ,to zbyt wiele na jej kruche ramiona. Klęczała zaciskając piach w dłoniach ... Nie wiedziała ,czy samodzielnie wstanie...Czy samodzielnie ,bedzie dalej oddychać , żyć . Bała się otworzyć oczy rano ,bez zobaczena jego twarzy . Bała się życia bez niego . Bała się samotności .
|