|
Poszla na skarpe i wlasnym ocza niewiezyla...
slyszala jego piekne wyznania
Plakala i byla bliska skonania...
Mowil:jej naprawde nigdy niekochalem...
To na Ciebie cale zycie czekalem...
Tak ja te slowo mocno zabolalo
Upadla na ziemie nie wiedzac co sie stalo
Wyrzucala sobie naiwnosc
Wierzyla gdy mowil:to musi byc milosc
Otworzyla oczy i zobaczyla ja...
Popatrzyla na nia pomyslala
Ze to ta sama dziewczyna
Ktora jej ukochanego odebrala...
Zerwala sie nagle i biegla przed siebie
Krzyczala:nienawidze Cie!Nie wybacze Ci tego!
Zabralas mi wszystko...mojego kochanego!
Wiecej powiedziec niezdolala
Wyjela tabletki...
Ijedna za druga lykala...
Krzyknela tylko:
Boze wiesz jakie jest moje marzenie...
posiedze poczekam na jego
spelnienie...
|