Ja i buch kontra świat,w świecie z buchem chcę być zawsze, bo kiedy spalam splifta innaczej na życie patrzę, nie chcę ukojenia, chcę po prostu myśli zatrzeć, bo boli mnie to że nie mogłem mieć przy sobie tego co masz, ej, kiedyś blask w tych oczach, dzisiaj rozpacz smutek, czy tak być musiało, czy to życia uboczny skutek, nie wiem, dziś spalam te zmartwienia zawinięte w bibułce, choć kiedyś zwinął bym dwa, i spalił je z kimś na spółkę, ale kiedyś to nie dziś, dzisiaj, na starcie przeszłość, bo jutro obudzi we mnie znów tą zimną kurewską rzewność, uciekam od przeszłości, nawet pewno mam tą niepewność, i choć łamię na tym kości, to wciąż niechciane jest ze mną, mieć świadomość że już nic w nas nie będzie tu trwało wieczność, i by żyć, trzeba trwać, tworząc jebaną jedność, to od razu w nas umiera, instynkt i ta długowieczność, bo nawzajem zabijamy swe marzenia mając w sobie obojętność, najlepiej jest tłumaczyć sobie że jest dobrze, żyć w zakłamaniu, i dławić katować uczucia słów ostrzem,
|