Czuję się strasznie bezradna. Okropnie bezradna i zagubiona. Kurwa. Nie odczuwam. Nie wiem co czuję. Jestem tępa i zatkana. Czuję się jak słoik ze szmatą wepchniętą do środka. Pełna bezwartościowego gówna, które wysysa całe życie i wszystkie emocje, i zostaję wyprana, i pełna, ale pusta. Wszystko co robię jest pozbawione sensu. Wszystko jest mechaniczne. Wszystko jest wymuszone. Ach, chciałabym po prostu zrezygnować i przestać się trzymać nadziei, zerwać więzy, opaść na dno. Powtarzam to wciąż w nadziei, że wyjdzie słońce i kurwa, odpływ tego łajna, tego szamba i będę mogła wyjść na ląd, uciec od tego gówna, które jest we mnie. Które jest mną. Ale jak uciec przed samą sobą? Nie można uciec przed swoim cieniem, kurwa. ZAWSZE! ZAWSZE będzie ze mną JA. I te wszystkie pierdolone głosy, które nie dają mi spokoju. To Ja, JA, JA, JA i JA. Zagubiona w sobie kurwa ja. W labiryncie z pieprzonych, krzyczących kompleksów, pełna jadowitych języków i ostrych zębów, gotowa rozszarpać się od środka.
|