ubrałam na siebie Jego bluzę i wyszłam z domu,rzucając tylko marne 'ide' w kierunku kuchni,w której znajdowała się mama.wyłączyłam telefon,chciałam być sama ze sobą, i burdelem w mojej głowie. wiatr rozwiewał moje rozpuszczone blond włosy,ale szczerze-miałam to gdzieś.tego dnia nie liczyło się kompletnie nic.po trzech godzinach spaceru, przemarznięta wróciłam do domu.czekał na mnie w salonie. 'gdzie Ty się podziewałaś? wiesz co to telefon ?' -spytał zdenerwowany. 'chciałam być sama, przecież bym nie zginęła '-cicho odpowiedziałam,po czym udałam się po schodach na górę.szedł za mną marudząc jak mogłam zrobić coś takiego,jak mogłam wyjść bez słowa.odwróciłam się w końcu w Jego stronę mówiąc 'dobra,skończ.już nie udawaj,że się o mnie tak martwiłeś'. najwyraźniej wyczuł chłód w wypowiedzianych przeze mnie słowach, gdyż odwrócił się, i kierując się do drzwi dodał ' nie o Ciebie, o moją bluzę którą miałaś na sobie,wiesz'. tak,często oboje uderzaliśmy w siebie tak podłymi słowami. / veriolla
|