miał jakieś trzy minuty do autobusu, więc zbierał się z prędkością światła. wyleciał mówiąc 'pa'. uśmiechnęłam się , i do zatrzaśniętych za Nim drzwi odpowiedziałam ' no pa '. odwróciłam się i podeszłam do okna, by jeszcze chwilę popatrzeć na Jego oddalającą się postać. nagle drzwi się otworzyły, i podbiegł łapiąc mnie w pasie, mówiąc przy tym ' a , i jeszcze jedno - kocham Cię, mocno '. pocałował mnie w policzek i wybiegł krzycząc, że zaraz naprawdę będzie wracał do domu na piechotę. stałam przy oknie z uśmiecham na twarzy , patrząc jak ledwie dobiega do odjeżdżającego już autobusu. zawsze był wiecznie spóźnionym i nieogarniętym człowieczkiem, który tak wiele dla mnie znaczył.
|