Po każdej kłótni wychodził zdenerwowany trzaskając drzwiami, po niespełna dziesięciu minutach wracał. Cichutko uchylał drzwi i mówił "Myszka, kocham Cię. Po co mamy się kłócić?". To zawsze działo, siadał obok mnie i spokojnie wyjaśnialiśmy sobie pewne kwestie. Bez krzyków. Taka była tajemnica naszego prawie idealnego związku, potrafiliśmy w każdej sytuacji dochodzić do porozumienia.
|