kursuję między szczytem, a dnem. między piekłem, a niebem. między krzesłem, a podłogą. zdarzają się momenty lepsze i gorsze, łatwiejsze i trudniejsze.. zaczynam poważnie myśleć o maturze i studiach, które zaskoczą mnie prędkością, z jaką do mnie dotrą. czasami nawet martwię się, że nie zdołam osiągnąć tego, czego bardzo pragnę. a mianowicie chciałabym zdać maturę bardzo dobrze i móc mieć wybór. nie iść tam, gdzie jako jedyni mnie przyjmą, ale tam, gdzie uznam za stosowne. i kiedy tak myślę o tym wszystkim, zastanawiam się, czy to aby nie za wcześnie na strach?
|