Wszystko znikło…wszystko stare i przeżarte, znudzone nie dość, niedostatnio a jednak.
W zapomnieniu, zamęcie stojąc na zakręcie, w przemokniętych od łez butach.
Liczę stare godziny, zmywam krew z wykładziny…na polu pada deszcz.
Kaloryfer przecieka, czas zbyt szybko ucieka…nie ma już nowych dat.
Telefon milczy w tej głuchej ciszy…nie zliczę dzisiaj wszystkich strat.
Bilans niedodatni, pewnie nie ostatni, niczego nie jest wart!
|