[1cz.] Pragnęła po tym wszystkim pobyć sama i wyszła z domu nie zwarzając na godzine która widniała na zegarku. Było już bardzo ciemno i późno lecz nie obchodziło ją to, miała przecież od teraz swój świat. Przechodząc koło osiedlowego placu zabaw usłyszała głośne szlochanie tak głośne ze zagłuszało jej myśli. Stwierdziła, że co jej szkodzi pójść za tymi odgłosami i tak też zrobiła. Okazało sie ze to 19stoletni chłopak którego czasem mijała na osiedlu. Usiadła obok niego w dziecięcym samochodziku i spytała poważnym głosem "a więc dokąd jedziemy ?! " Chłopak spojrzał sie na nią jak na niepoważną i próbował powstrzymywać łzy. Ona powtórzyła swoje pytanie "a więc dokąd mam Cie zawieźć ?! " Podniósł lekko głowe do góry i odpowiedział " tam gdzie znow bede mogł zabierać ją na spacery i cieszyc sie jej szczęściem " Dziewczyna lekko zakłopotana odpowiedziała "dobrze." Siedzieli tak do 5 rano aż zaczeło robić sie widno, spytał ją wtedy dlaczego ciągle koło niego siedzi.
|